Wszystko zaczęło się od pary butów. Martyna, chcąc zarobić parę złotówek, wystawiła na jednym z popularnych portali ogłoszenie: „Sprzedam nowe, nieużywane adidasy”. Zdjęcia kolorowych butów szybko przyciągnęły uwagę, a jedną z pierwszych zainteresowanych była użytkowniczka o nicku Olcia_16 – uśmiechnięta blondynka w fioletowych oprawkach, przynajmniej tak wynikało ze zdjęcia profilowego.
Na czacie spędziły razem cały dzień. Olcia_16 dopytywała o wszystko: o materiał podeszwy, długość i szerokość wkładki, prosiła o dodatkowe zdjęcia z bliska. Martyna na wszystkie wiadomości odpowiadała natychmiast, cieszyła się z zaangażowania klientki. W końcu ustaliły cenę: 200 złotych. Olcia_16 zaakceptowała ją od razu.
— Super, chcę kupić natychmiast! Potrzebuję ich już za dwa dni – napisała. – Proszę tylko uzupełnić informacje o płatności, a pieniądze od razu wpłyną na pani konto. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.
Do wiadomości dołączony był link.
Martyna nie kwestionowała jego wiarygodności. Przecież rozmawiały przez cały dzień, nawet żartowały o tym, że do tych butów pasowałaby czerwona bluza. Olcia_16 pisała z entuzjazmem, była miła, serdeczna. Może i gdzieś, głęboko, zapaliła się Martynie czerwona lampka, ale nie na tyle jaskrawa, by posądzić tak sympatyczną osobę o oszustwo.
Kliknęła.
Strona wyglądała identycznie jak ta do logowania do jej banku. Martyna wpisała wszystkie dane, o które prosiła ją strona: login, hasło, numer rachunku. Po kliknięciu „Zapisz” strona się zawiesiła, a wszystkie pola zniknęły. Nie mogła już usunąć wcześniej wprowadzonych danych – zostały zapisane. W tym samym momencie Olcia_16 przestała odpowiadać.
Martyna próbowała się z nią skontaktować – bez skutku. Zanim zrozumiała, co się właściwie stało, z jej konta zniknęły wszystkie oszczędności. Natychmiast zablokowała konto bankowe, by zapobiec kolejnym transakcjom i udała się na komisariat policji, gdzie przekazała zapis rozmowy jako materiał dowodowy. Niestety, konto Olcia_16 zniknęło z serwisu niemal równie szybko, jak złotówki z konta Martyny.
Cyberprzestępcy doskonale wiedzą, jak się kamuflować, a sztukę zacierania śladów opanowali do perfekcji. Tak było i tym razem – po miesiącu Martyna dostała pismo, którego meritum sprowadza się do: „Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Nie udało się namierzyć użytkownika”.
Martyna długo nie mogła spojrzeć na swoje konto bez poczucia wstydu. Skradzionych pieniędzy nigdy nie udało się odzyskać. A buty? Do dziś leżą gdzieś na dnie szafy. Ale Martyna wie już, że mogła uniknąć tej sytuacji, gdyby tylko pamiętała o kilku prostych zasadach.
Na co szczególnie uważać, sprzedając w sieci?
- Oszuści budują relacje, by zdobyć zaufanie – to element manipulacji, nie przypadek. Cyberprzestępcy często budują pozory wiarygodności – mogą być uprzejmi, rozmowni, nawet zabawni. To wszystko, by uśpić Twoją czujność i w odpowiednim momencie wcisnąć Ci link, przez który stracisz pieniądze.
- Zawsze sprawdzaj adres strony, zanim podasz swoje dane. Fałszywe strony mogą do złudzenia przypominać strony banków, ale często mają drobne błędy – literówki, brak polskich znaków, niespójne grafiki. Zwróć uwagę na adres URL: prawdziwe strony bankowe zawsze korzystają z bezpiecznego protokołu HTTPS. Jeśli widzisz tylko HTTP – natychmiast opuść stronę. Nawet najlepiej spreparowana strona może zdradzić się szczegółami – nie daj się zwieść pozorom.
- W przypadku podejrzenia oszustwa – natychmiast zablokuj konto. Jeśli klikniesz w podejrzany link i podasz dane logowania, jak najszybciej skontaktuj się z bankiem i zablokuj dostęp do konta. Czas reakcji ma ogromne znaczenie – im szybciej zareagujesz, tym większa szansa na zatrzymanie transakcji.
- Pośpiech jest złym doradcą. Oszuści często wywierają presję czasu: „kupuję teraz”, „muszę mieć to dziś”, „pieniądze już czekają”. Takie komunikaty mają skłonić Cię do szybkiego działania bez zastanowienia. Nie daj się im zwieść. Zatrzymaj się, przeczytaj wiadomość jeszcze raz, skonsultuj się z kimś zaufanym, by uchronić swoje złotówki.